Lniany sznurek czekał i czekał...nareszcie przyszła kolej i na niego. Powstały na razie dwie bransoletki, pewnie na tym się nie skończy, bo efekt mnie zadowala, jednak tyle rzeczy chciałabym zrobić, że na kolejną porcję zainteresowania len będzie czekał sobie spokojnie.
Tymczasem kochani moi oficjalnie rozpoczęłam 9 miesiąc ciąży, co oznacza ni mnie ni więcej jak to, że w każdej chwili mogę zniknąć :) Najlepsze jest to, że drugi syn nadal jest bezimienny...to znaczy nie mogę się zdecydować i ostatnio stwierdziłam, że może jak GO zobaczę to mnie oświeci...a czy tak będzie to się okaże...
Ale ładne :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się :3
OdpowiedzUsuńgenialne!
OdpowiedzUsuńŚliczne - wersja z perełkami(?) podoba mi się szczególnie!
OdpowiedzUsuńTak..i ta właśnie wersja "poszła" jako pierwsza :)
UsuńPozdrawiam
Lubie takie połączenia, śliczne :)
OdpowiedzUsuńgenialnie wyglądają :D pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSą świetne :D
OdpowiedzUsuńPrzepiękne *.*
OdpowiedzUsuńObserwuję i pozdrawiam ^^
A dziękuję i cieszę się, że zostaniesz na dłużej...oczywiście odwiedzę i Ciebie :)
UsuńPiękne wykonane , bardzo mi się podobają, Ewa
OdpowiedzUsuńCudowne są te bransolety :) Podziwiam Cię Kobieto, że jeszcze Ci się chce cokolwiek robić :P
OdpowiedzUsuńTak myślę , że na wiosnę sobie taką bransoletę u Ciebie zamówię, niech się tylko cieplej zrobi.
Buziaki i powodzenia- gdybyś tak niespodziewanie miała zniknąć :)
Aaaa bo wiesz jak jest...czuję się opuchnięta, gruba, cierpliwości mi brak, brzuch jak stodoła, w nic już się nie mieszczę....to jak mam chwilę to uciekam i coś robię, żeby było milej :)
UsuńA po bransoletę zapraszam serdecznie :)
Absolutnie cudowne :)
OdpowiedzUsuń