Brak mi weny, nie do tworzenia, ale do pisania. Jakiś taki ten dzień....słaby bardzo. Niby nic szczególnego się nie dzieje, ale wszelkie siły i moce odeszły. Pewne plany nie powiodły się i nie chce mi się kombinować dalej. Z drugiej strony, mimo wszystko, z tyłu głowy tli się plan B, więc wiem, że jutro wstanę z nowymi pomysłami, nową energią. Ale wyżaliłam się, tyle lżej.
Co do posta to muffiny różne powstawały, pokażę zatem.
Takie prawdziwe też czasem powstają, marchewkowe. Jedne z brzoskwiniami, inne z czekoladą.
Ściskam
Karina
Cudowne. ;-)
OdpowiedzUsuńŚliczne!
OdpowiedzUsuńŚliczne, kolorowe i bardzo wesołe:)
OdpowiedzUsuńeh, ależ nabrałam apetytu na porzeczki!
OdpowiedzUsuńech, a mnie się zgubiła chyba jedna tarta...Ksenia grzebała mi przy uszach i bęc...;( co do muffin, to posypka wyszła genialnie, porzeczka też....aleeee, te prawdziwe są najlepsze, wiadomo...ja garowa jestem;)
OdpowiedzUsuńCudowne, a mi najbardziej do gustu przypadły te pierwsze ;)
OdpowiedzUsuń