Choć nie mam pewności, czy pokazane prezenty dotarły już do pożądanych rąk to zaryzykuję i je ujawnię.
Otóż planowałam inaczej, a wyszło jak zwykle :) To znaczy prezent planowałam na urodziny pewnej niewiasty (które były nota bene miesiąc temu....ech....) ale nie wyszło, bo zabierałam się za nie jak pies do jeża. No trudno, będą na Święta. Bałam się dosłownie wszystkiego co miałam w zamiarze zrobić. A więc woreczek na "przydasie" dla blogującej-gotującej Oli z transferem oraz koty...bo Ola jest kociarą jak talala.
Woreczek...marzył mi się taki, aby go zrobić, ale to był mój pierwszy raz i odkładałam jego uszycie, bo nie wiedziałam zwyczajnie co z tego wyjdzie...transfer...no tu niestety nie jestem zadowolona, bo choć transfer jest trwały to przy nanoszeniu rozmazuje się pieron. A koty...chciałam uzyskać efekt "szkła", ale też chyba muszę to dopracować. Ale że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, to mam nadzieję, że koleżanka będzie zadowolona.
To tak na koniec coś jeszcze w temacie świąt pokażę:
Pozdrawiam cieplutko.
ja wiem jedno, że zrobiłaś mi przepiękny prezent, niespodzianka jest, a worek jest taki, jak ma być;) No i te koty...!!! Jakby nie nasze bębenki, to bym Cię wyściskała;D
OdpowiedzUsuńDziękuję;*
No to prawda, ciężko się wyściskać w chwili obecnej..z boczku Kochana albo od tyłu ewentualnie :)
Usuńbardzo fajne kotki. :D a ciasteczka wyglądają jak prawdziwe. ;)
OdpowiedzUsuńBo Ola to kociara, więc nie mogło ich zabraknąć :)
UsuńJa jeszcze nigdy nie robiłam nic transferem, nie mogę jakoś zmobilizować się, żeby kupić papier... Twój woreczek wyszedł bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńTen transfer nie jest papierem robiony, ja mam papier ale go jeszcze nie używałam, to jest robione jakimś środkiem, który kiedyś przypadkiem zakupiłam na allegro, albo ja coś robię nie tak, albo nie mam wprawy albo po prostu jest to metoda dosyć trudna bądź po prostu niedokładna. Tak czy siak mam już inne pomysły na te transfery na tkaninach :)
Usuń