Jeszcze przed przeprowadzką, w sumie na chwilę przed, popełniłam dwie czapki z szarej, lekkiej ale cieplejszej dzianiny. Cieplejszej, bo ma delikatny meszek od spodu. Na jesienne chłody idealna, bo nie jest ona gruba, na mrozy. Jedna czapka od razu pojechała do Kseni, druga do galerii. Zrobiłam jeszcze jedną, ale bez żadnych ozdób póki co, dla mojego Mimiśka.
Czapy mają zakończenia surowe. Są to takie typowe smerfetki (ok. 27 cm długości), na dziecku wyglądają fenomenalnie. Niestety, po przeprowadzce, nie mogę się odnaleźć i moja czapka zaginęła w akcji, więc nie mam zdjęcia na dziecku. Może Ola się ulituje to zrobię update...
Ściskam
Karina
jest świetna!! czekam już na chłodniejsze dni, bo co się do niej przymierzam, to słońce daje po garach...niby fajnie, ale ja tam wolę jak jest chłodniej;)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie czapki :)
OdpowiedzUsuń